Oto dziesiąta część wspomnień pana Andrzeja Kupidury, mieszkańca Dolnego Wrzeszcza, spisanych za moja zachętą i publikowanych za jego zgodą (bardzo dziękuję!):
Około roku 1955, czyli kiedy byliśmy w czwartej lub piątej klasie szkoły podstawowej, podczas buszowania w terenie odkrywaliśmy z chłopakami nie lada atrakcje!
Na terenie poniemieckiego cmentarza przy alei Zwycięstwa (wówczas Marszałka Rokossowskiego), na zapleczu Opery Bałtyckiej, tuż za miejscem, w którym dziś stoi Multikino, znajdowaliśmy brązowe laski prochu. Pochodzenia tego prochu nigdy nie udało nam się ustalić. Służył nam do „strzelania z klucza”: do uszka klucza, takiego z dziurką w trzonie, przywiązywaliśmy gwoźdź na sznurku. Do dziurki w trzonie klucza napychaliśmy tego prochu, zatykaliśmy gwoździem (najlepsze były tzw. papiaki) i z rozmachem – bo sznurek był dość długi – uderzaliśmy gwoździem w twardą ścianę. Najlepiej wychodziło to na klatkach schodowych przy ul. Kościuszki – tam dobrze niosło echo wystrzałów!
Innym razem znaleźliśmy wejścia do pomieszczeń podziemnych schronów przeciwlotniczych, usytuowanych przy alei Roosevelta (dziś al. gen. Józefa Hallera), pomiędzy naszą szkołą nr 18, a „rzeczką” przy ul. Reja. Schron był trzypoziomowy. Na regałach stały różne pozostałości powojenne: jakieś maski przeciwgazowe, porcelitowe talerze, parciane puste chlebaki… W pomieszczeniach stały również łóżka, takie metalowe ze sprężynami. Największym znaleziskiem okazał się jednak wygrzebany z trocin na dolnym poziomie kompletny poniemiecki ręczny karabin maszynowy! Taki z magazynkiem nakładanym od góry, z lufą osłoniętą dziurkowaną, perforowaną blaszaną osłoną!
Był to czas, kiedy znajdowano różne wojenne rzeczy (niewybuchy, amunicję…), więc w szkole wkładano nam do głów, że każde takie znalezisko należy niezwłocznie przekazać w odpowiednie miejsce. Więc razem z chłopakami zadecydowaliśmy, że odniesiemy ten erkaem na posterunek Milicji Obywatelskiej. Najbliższy znajdował się u zbiegu ul. Partyzantów i al. Grunwaldzkiej, paradowaliśmy więc z tym znalezionym karabinem ulicami Leczkowa, Wyspiańskiego i Grunwaldzką, wzbudzając sporą sensację. Nikt z dorosłych nas nie zatrzymywał! Każdy pewnie wolał trzymać się od znaleziska z daleka… Gdy weszliśmy na posterunek, oficer dyżurny siedzący w okienku w pierwszym odruchu schował się za ścianką. Za chwilę jednak wyszedł i odebrał nasze znalezisko. Pochwalił nas przy tym za właściwą postawę obywatelską i – spisując nasze adresy – obiecał nam nagrodę. Wielce zadowoleni ruszyliśmy z powrotem. No i miałem pewien kłopot z dostaniem się do domu, gdyż ulica Dubois została zablokowana przez „służby”! W naszym domu urządzili tzw. „kipisz”. Ojciec stał pod ścianą, a ja swoją nagrodę – i to jaką! – odebrałem od Niego nazajutrz. Trudno mi było po tym siedzieć na tyłku…
*
Tu przeczytasz dziewięć poprzednich części:
- „Ojciec z dużą zaciętością usuwał pilnikiem z trzonków noży i łyżek niemieckie „gapy”” – wspomnienie (cz. 1)
- „Zakamuflowani w krzakach porzeczek, zasłuchani w opowieści, braliśmy swoje pierwsze lekcje historii” – wspomnienie (cz. 2)
- „Na korytarzach i na boisku spotykaliśmy siódmoklasistów z wąsami, czasem z brodą” – wspomnienie (cz. 3)
- „Gangi” Dolnego Wrzeszcza – wspomnienie (cz. 4)
- „Cygańskie tabory wywoływały wielki popłoch wśród miejscowych gospodyń” – wspomnienie (cz. 5)
- „Do Rzeczki spuszczano popłuczyny z piwnych kadzi, przez co woda zabarwiała się na brunatno” – wspomnienie (cz. 6)
- „Wagony były zapełnione ponad miarę, a na ich stopniach wisiały „winogrona” pasażerów” – wspomnienie (cz. 7)
- „Na skrzyżowaniu z ulicą Roosevelta, w zielonym, drewnianym budyneczku, działał Bar Mleczny, taki bez nazwy” – wspomnienie (cz. 8)
- „Przyjeżdżał do nas „szmaciarz”. Jego konny wóz był obwieszony różnymi dobrami, a on sam darł się wniebogłosy: Szmatyyy, butelkiii, słoikiiii skupuję!” – wspomnienie (cz. 9)
To zdjęcie mnie zaskoczyło. kominy wentylacyjne schronów umiejscowione na terenie szkół nr 18 i 28. Schrony , które penetrowaliśmy rozciągały się jeszcze dalej w kierunku „rzeczki”.
Czyli w tamtych czasach tych kominów nie było?
Na tym zdjęciu jest teren przed szkołą nr 28, widok od ul. Hallera, Widać duże , półkoliste okno wspólnej dla obu szkół sali gimnastycznej. te kominy wentylacyjne były usunięte, gdyż ta część była przeznaczona dla dzieciaków z 28-mej. Osiemnastka miała plac po drugiej stronie budynku.Tych kominów nie pamiętam. To musiał być schron ściśle związany z budynkiem szkolnym. Nasz był bardziej w stronę rzeczki , już za murem ogrodzeniowym terenu szkoły.
oczywiście, że były, chodziłem do 28-mej w latach 60-tych i plac przed szkołą słuzył nam na wf-ie za boisko, „kiwaliśmy się” między tymi słupkami, dziś nie do pomyslenia..
W kierunku rzeczki, za tzw bursą a przed ZSBO (dziś „ustawiczne dokształcanie”? )była spora betonowa powierzchnia bedąca zapewne stropem owego schronu
Intryguje mnie jednakowoż fakt, że zdjęcie to jest zrobione w obecnych czasach ( samochody) ! Znaczyło by to chyba tyle, że te kominy przywrócono !?
Tak, zdjęcie wykonałem w zeszłym roku. Domyślam się raczej, że ten schron powstał dla budynku pobliskiej bursy (ul. K. Leczkowa 1A). Skoro wówczas ich nie było, a teraz są, to znaczy, że je przywrócono.
NIe na temat ale o miejscu w pobliżu szkoł 18 i 28 – To był 67 lub 68 rok, na skrzyżowaniu starej KLinicznej, Marksa i Piramowicza kręcono sceny do Stawki wiekszej… – odc. Cafe Rose, „pościg” samochodowy za Klossem z nikczemnikiem Witte. Auta jechały z Klinicznej pod wiadukt w Piramowicza. Ruch był zablokowany, my, okoliczna dzieciarnia, na wieść wybiegliśmy ze szkoły i obserwowali tę „atrakcję”.
Faktycznie!
https://www.cda.pl/video/866851594
Ujęcie, o którym Pan mówi, zaczyna się w 1:07:07.
Troche nie na temat ale „po sasiedzku” – poniemieckie baraki, cóz to za „fascynujacy” temat którym Pan sie zajmuje (Niemcy nabudowali tego rzeczywiscie sporo). Naprzeciwko rzeczonej szkoły, czy dwóch (18 i 28 w swoim czasie) na placu obok szkoły połoznych za kliniką stały 2 baraki z których jeden spalił sie chyba w latach osiemdziesiatych i wówczas rozebrano drugi. Mieszkali tam ludzie, takze moi koledzy z podstawówki 28. Czy było ich wczesniej wiecej? (było jeszcze troche placu obok bunkra u zbiegu dzisiejszych Okrzei i Kochanowskiego), dla kogo – jakich robotników?, jeńców? je zbudowano. Czy wie Pan cos na ten temat Panie Jarku?
Żaden szok kominy tam były są i będą ja je odkryłem w latach 80 XX w.
Ja mówię o latach1951 – 1956 kiedy chodziłem do 18-stki. Tych kominów wentylacyjnych w ów czas nie było !!
w latach 70 wszystkie budynki nowobudowane były wyposażone w schrony i te kominy to czerpnie powietrza i zarazem wyjście awaryjne..Pracowałem w PGM-Wrzeszcz połódnie i robiłem remonty w tych schronach są one na ul. Czrneckiego,Grunwaldzkiej, Partzantów Leczkowa ,Wyspiańskiego itp.Były tam zbiorniki z woda agregaty pradotwurcze sale z łóżkami toalety i apteczki itp.
W latach 70-tych nie budowano schronów.
Na terenie byłych szkół są dwa schrony. To typowe schrony przeciwlotnicze. Korytarze załamujące się pod kątem prostym, z wejściami po obu stronach. ,,Zwiedzałem” obydwa.Na początku lat siedemdziesiątych deski, na których była położona płyta betonowa przegniły i odsłoniło się wejście, z czego skwapliwie skorzystaliśmy. Jeden jest od strony Wyspiańskiego, drugi od Hallera. Kominy wentylacyjne były od kiedy pamiętam. Tylko teraz są pomalowane na żółto.
Do dzisiaj między płotem starego browaru a ul. Gołębią znajduje się schron przeciwlotniczy. To solidna budowla wykonana z betonu. Są dwa wejścia zamykane drzwiami wykonanymi z betonu i metalu. Schron składa się z dwóch podziemnych korytarzy i sporej sali. W latach siedemdziesiątych XX wieku z kolegami zwiedziliśmy jego wnętrze. Od wielu lat obydwa wejścia są przykryte stalowymi płytami.
Kilka lat temu zaczęło powstawać osiedle mieszkaniowe na terenie wrzeszczańskiego browaru. Deweloper urządził tzw. dzień otwarty. Reklamował swoje osiedle. Wtedy można było z przewodnikiem zwiedzić podziemia browaru. To była ciekawa wycieczka.
Niektóre podziemne pomieszczenia były oznakowane jako schrony. Oznakowanie było w języku niemieckim.
Pingback: „W wielkich, pewnie około dwustulitrowych beczkach magazynowano zbrylone kawały cukierkowej masy” - Wrzeszcz Jarka Wasielewskiego