„W wielkich, pewnie około dwustulitrowych beczkach magazynowano zbrylone kawały cukierkowej masy”

Oto jedenasta część wspomnień pana Andrzeja Kupidury, mieszkańca Dolnego Wrzeszcza, spisanych za moja zachętą i publikowanych za jego zgodą (bardzo dziękuję!):

Dla nas, wtedy już nastolatków, Wrzeszcz nie kończył się na końcu „naszej” ulicy, tym bardziej, że gdy przeprowadziliśmy się z Dubois na Żołnierza Tułacza (dziś Kunickiego) zmieniłem szkołę i siódmą klasę kończyłem w już w SP 33 przy Pestalozziego, w tym dużym kompleksie szkolnym, w którym razem z II LO mieliśmy wspólną salę gimnastyczną na parterze i dużą aulę na piętrze.

Zmiana adresu i szkoły rozszerzyła nasze horyzonty na nowe okolice, do tej pory odwiedzane raczej sporadycznie. Zaczęliśmy zdobywać tereny mało znane: a to skład wielkich bali drewnianych obok tartaku przy ul. Kościuszki, tuż przy torowisku kolejowym, zaraz obok składu węgla, a to skup złomu i innych surowców wtórnych za torami, który odwiedzaliśmy spieniężając zebrane w okolicy trofea.

Nad torami kolejowymi u końca ulicy Kościuszki do dziś biegnie duży most z charakterystycznymi łukami kratownicy. Te, oparte końcami o chodnik, „zapraszały” odważnych do kaskaderskich wyczynów, polegających przejściu po nich. Co odważniejsi, o zgrozo, tego dokonywali! Ja nie zaliczyłem tej wędrówki, wspinając się jedynie na dwa, może trzy segmenty kratownicy, gdy mój młodszy o dwa lata brat Jarek, otrzymawszy w prezencie aparat fotograficzny marki „Druh”, zapisał się do kółka fotograficznego. Przejął się rolą, musiał porobić kilka zdjęć, więc zaproponował mi sesję zdjęciową na kratownicy tego wiaduktu. Zostałem modelem! Poszukam tych zdjęć, może je gdzieś znajdę…

Zaraz za pomalowaną na zielono kratownicą wiaduktu nad torami kolejowymi, tam, gdzie ul. Kościuszki łączy się z Grunwaldzką, po lewej stronie znajdowały się Zakłady Przemysłu Cukierniczego „Bałtyk”. Dzisiaj Bałtyk pozostał jedynie w nazwie wielkopowierzchniowego obiektu handlowego – Galerii Bałtyckiej – która stoi na miejscu dawnej fabryki cukierków i czekolady. Po przeciwnej stronie ulicy Kościuszki stały dwie wielkie budowle, chyba jakieś magazyny, z wielkimi oszklonymi oknami na szczytach. Dzisiaj już ich nie ma. To te same magazyny, na których oknach Oskar z „Blaszanego bębenka” prezentował wibracyjną siłę swego głosu, roztrzaskując szyby w drobny mak!

„Bałtyk” był częstym celem naszych wycieczek, tych oficjalnych, szkolnych, w czasie których pokazywano nam linie produkcyjne wyrobów cukierniczych (byłem tam ze dwa razy) oraz wycieczek nieoficjalnych, gdyż w najniższej kondygnacji fabryki, prawie w piwnicy, znajdował się magazyn poprodukcyjnych odpadów cukierniczych. W wielkich, pewnie około dwustulitrowych beczkach magazynowano zbrylone kawały cukierkowej masy. Bywało, że pracownik przymykał oko, wpuszczał nas do środka przez otwarte okno na poziomie chodnika i pozwalał porwać jakąś zdobycz. Najsmaczniejsze były bryłki masy od krówek i cukierków grylażowych – ich smak mam w ustach do dzisiaj!

Za „Bałtykiem” była Spółdzielnia Mleczarska, a dalej dworzec kolejowy Wrzeszcz i ul. Lendziona. Na Lendziona, trzy schodki w dół, była pijalnia piwa, zaraz obok sklep odzieżowy dla puszystych pań, a naprzeciwko – inny sklep dla pań, gorseciarnia. Funkcjonuje chyba do dzisiaj!

*

Tu przeczytasz dziesięć poprzednich części:

2 komentarze na temat “„W wielkich, pewnie około dwustulitrowych beczkach magazynowano zbrylone kawały cukierkowej masy”

  1. Ten sklep mleczarski to było TO! Niby na uboczu, a jednak chyba nieopodal mieli jakiś zakład. W tym sklepiku można było kupić rarytasy niedostepne gdzie indziej. Już “za dorosłości” chadzałam tam wracając z pracy.

  2. A w tamtej gorseciarni szyto mi stanik na bal maturalny. Z powodu kroju i kolorów bluzki (obłedna plątanina szyfonu w tropikalnej gamie) musiał być czerwony i zapinany z przodu. 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *