„Paradowaliśmy z tym znalezionym karabinem ulicami Leczkowa, Wyspiańskiego i Grunwaldzką, wzbudzając sporą sensację”
„Przyjeżdżał do nas „szmaciarz”. Jego konny wóz był obwieszony różnymi dobrami, a on sam darł się wniebogłosy: Szmatyyy, butelkiii, słoikiiii skupuję!”
“Na skrzyżowaniu z ulicą Roosevelta, w zielonym, drewnianym budyneczku, działał Bar Mleczny, taki bez nazwy”
„Zakamuflowani w krzakach porzeczek, zasłuchani w opowieści, braliśmy swoje pierwsze lekcje historii”
Pingback: Plac Anny Walentynowicz, czyli skwerek zamiast kina | Z Wrzeszcza - blog Jarka Wasielewskiego