Nie jest to nowość wydawnicza, ale na pewno jest to wydawnicza sensacja, dlatego też wypadałoby, abym i ja poświęcił jej tu nieco miejsca. Otóż wydana w 2011 roku książka Katarzyny Rozmarynowskiej pt. Ogrody odchodzące…? spotkała się z ogromnym zainteresowaniem czytelników i wyprzedała w krótkim czasie. Kto nie zdążył, musiał zadowolić się egzemplarzami dostępnymi w czytelniach gdańskich bibliotek. Na szczęście dwa lata temu ów poszukiwany przez wielu „biały kruk” doczekał się wznowienia.
Monografia Katarzyny Rozmarynowskiej to dzieło jedyne w swoim rodzaju, bo – co jasno zapowiada tytuł – poświęcone jest gdańskim ogrodom publicznym, promenadom spacerowym, parkom i zieleńcom. W literaturze historycznej zdominowanej przez zagadnienia polityczne, militarne czy urbanistyczno-architektoniczne jest to zaskakująca, odświeżająca odmiana.
Rozmarynowska przez 12 lat z benedyktyńską cierpliwością szukała i zbierała w archiwach rozrzucone skrawki informacji, z których następnie złożyła swoją imponującą opowieść. Zanim jednak dojdziemy do Gdańska, w pierwszych rozdziałach książki otrzymujemy solidny wykład o sztuce ogrodowej jako takiej, jej kontekstach historycznych, urbanistycznych i kulturowych. Autorka ukazuje zieleń Gdańska na tle zieleni w innych miastach europejskich, omawia także działalność lokalnych stowarzyszeń związanych z ogrodnictwem. Następnie opowiada o miejscach osobom zorientowanym w gdańskiej topografii znanych i odwiedzanych, jak np. ogród Opacki w Oliwie czy park kuracyjny w Brzeźnie (tzw. Lasek Brzeźnieński), ale także o tych dla nas, powojennych Gdańszczan, nierozpoznawalnych, zapomnianych, znikających – lub zupełnie już „znikniętych”: Park Steffensów, zieleniec na Targu Maślanym czy ogród Schopenhauera na Oruni. Swój wykład zaczyna w roku 1708, kiedy to utworzono ogród Błędnik, a kończy na latach 30. XX wieku, kiedy na terenie osiedli robotniczych tworzono modernistyczne zieleńce. Dużo miejsca poświęca przy tym samemu zarządzaniu zielenią miejską oraz osobom związanym z gdańskim ogrodnictwem.
Dla mnie – rzecz jasna – szczególnie ciekawe i wartościowe są fragmenty dotyczące zieleni wrzeszczańskiej. I tak w książce znajdziemy całe mnóstwo faktów o Wielkiej Alei, promenadzie spacerowej na Wzgórzu Jana, Parku Jaśkowej Doliny, parku w Kuźniczkach, Parku Uphagena, a także o zieleńcach utworzonych na wrzeszczańskim rynku, na placu Józefa Wybickiego czy przy al. gen. Józefa Hallera.
W tej beczce miodu jest jednak łyżka dziegciu. Zabrakło mi, niestety, najmniejszej choćby wzmianki o założeniach ogrodowych w dawnym majątku Hermannshof czy w Św. Studzience – a one też, chociaż stworzone przez osoby prywatne, to jednak były dostępne dla szerokiej publiczności. Nie wspominając o fakcie, że w kontekście historii Wrzeszcza są to miejsca bardzo ciekawe (ale mogę być tu nieobiektywny… 😉 ).
Książka Rozmarynowskiej – co pokazał wyprzedany szybko nakład pierwszego wydania – spodobał się tzw. zwykłemu czytelnikowi, zainteresowanemu przeszłością Gdańska, ale zadowoli także czytelnika bardziej zaawansowanego, w tym badacza. Dzieło jest opatrzone aparatem naukowym, bo i taki ma charakter. Podobnie jak inne pozycje z serii Gdańsk. Historia i współczesność, książka jest pięknie i solidnie wydana (prawie 400 stron w twardej oprawie), prezentuje masę archiwalnych rycin, map, pocztówek oraz zdjęć.
Ogrody odchodzące…? to książka z misją. Rozmarynowska, poprzez pokazanie dziejów gdańskiej zieleni publicznej, chce pomóc nam odkryć i zrozumieć to dla niektórych wciąż jeszcze „niechciane dziedzictwo”. Bowiem tylko odkrywszy i poznawszy to dziedzictwo, będziemy w stanie uznać je za własne, a więc warte zachowania i pielęgnowania. Poznanie jako pierwszy krok ku ocaleniu (stąd niosący nadzieję wielokropek w tytule)? Misja ambitna, idealistyczna wręcz. Ale sądząc z reakcji czytelników – jak najbardziej do zrealizowania.
Katarzyna Rozmarynowska, Ogrody odchodzące…? Z dziejów gdańskiej zieleni publicznej 1708–1945, słowo/obraz terytoria 2017 (wydanie 2)