Czy wiecie, gdzie w powojennym Gdańsku działały pierwsze wysypiska? Otóż m.in. w Letnicy, zaraz obok baraków dawnego obozu Narwik. To nie Wrzeszcz, ale historia tego miejsca jest na tyle ciekawa, że i tak ją tu pokrótce opowiem.
Otóż w pierwszych powojennych miesiącach na północ od baraków dawnego obozu Narwik, obok miejsca, w którym dziś stoi bursztynowy stadion, utworzono punkt, do którego zwożono gruz ze zniszczonego śródmieścia Gdańska. Gruzu było tyle, że mieszkaniec pobliskiej Letnicy pisał w liście do redakcji w szyderczym tonie:
„W rejonie Gdańska w najbliższej przyszłości powstaną tereny do wspinaczki wysokogórskiej. Chodzi tutaj o śmietnisko między barakami Narwik, a osadą Letniewo.” W dalszej części dodawał: „Obecnie codziennie przyjeżdża tutaj cały szereg samochodów, które na wysoko już podniesionym obszarze usypują coraz wyżej kopce rumowiska, zamieniając go w skalistą pustynię”, a jeszcze kawałek dalej prorokował: „w niedługim czasie urośnie kopiec na chwałę, czy niesławę czynników, których obowiązkiem jest dopilnowanie tych spraw (…).” Jednocześnie jednak wyjaśniał rozumowanie władz miejskich: „Przypuszczam, że wybór tego miejsca na śmietnisko przez poprzednie władze miejskie był podyktowany chęcią zmniejszenia nieużytków podmokłych, zarośniętych trzciną wodną, a znajdujących się na całej wymienionej przestrzeni. Przez podniesienie poziomu powierzchni osiąga się dwa cele. Pierwszy to zmniejszenie obszaru malarycznego, wylęgarni komarów, drugi uzyskanie po pewnym czasie terenów nawet pod uprawę roli, co przy charakterze Letniewa jako osady domków jednorodzinnych ma duże znaczenie.”
Zwożenia i piętrzenia gruzu w tym miejscu jednak nie zaprzestano – jeszcze w 1954 roku „Dziennik Bałtycki” donosił o tym, że dziennie na owe wysypisko z terenu zniszczonego terenu Starego Miasta zwożonych jest 1 tys. m. sześć. gruzu. Nic dziwnego zatem, że powstała imponująca góra.
Gdy skończył się gruz, zaczęto tu zwozić zwykłe odpady. Oficjalnie wysypisko zamknięto dopiero w maju 1960 roku, jednocześnie uruchamiając nowe… nieco dalej na północ, na terenie dziedzińca szkolnego w Letnicy oraz na terenie projektowanej ul. Suchej.
Górka trwała przez kolejne dekady, obrastając trawą – i tajemnicą.
Wspomina Kamil Sobolewski, twórca strony historiakokoszek.pl, który wychował się przy niedalekiej ul. Sebastiana Klonowicza:
„Pod sam koniec lat osiemdziesiątych, jako kilkunastoletni chłopcy, podczas wędrówek po okolicy odkryliśmy niezwykłą górę. Znajdowała się po drugiej stronie torów kolejowych prowadzących do Nowego Portu, zaraz za ogródkami działkowymi. Szybko stała się celem naszych wypraw i zabaw. Wkrótce, powodowani ciekawością, zaczęliśmy ją podkopywać u dołu. Po osunięciu się ziemi okazało się, że jest to twór sztuczny, usypany z gruzu i różnych odpadów.
Rozpoczęliśmy więc „poszukiwania skarbów”. Wśród gruzu natrafialiśmy na ogromne ilości potłuczonej porcelany z przedwojennych gdańskich restauracji, hoteli, instytucji. Odczytywaliśmy fragmenty niemieckich napisów, czując się niczym Rzymianie odkrywający ślady Etrusków. Okazywało się bowiem, że nie tylko ktoś mieszkał tu przed nami, ale jeszcze mówił w innym języku. Zastanawialiśmy się, co tu zaszło?
Znajdowaliśmy także rozmaite butelki z tłoczeniami, słoiki, potłuczone umywalki, pobitą porcelanę, czasami bardzo misterną i wyglądającą na bardzo starą, porcelanowe obciążniki do zasłon (dziś wiem, co to było), drobne elementy metalowe, kawałki szmat, ale także kości (owszem, zdarzały się i ludzkie…). Znajdowaliśmy także wiele czasem bardzo pięknie zdobionych starych kafli, niestety zawsze potłuczonych. Dziś to wszystko zabierałbym do domu – wtedy było to zaledwie chwilową ciekawostką. Nikt tych tłuczków do domu nie zabierał – no chyba, że któryś z kolegów natrafił na jakiś kawałek z „efektowną swastyką”. Ja zabrałem do domu m.in. dwa kawałki talerza z hotelu Danziger Hof – ze względu na ładne herby miasta Gdańska.
W jednej z jam na samym szczycie góry znajdowaliśmy butelki po Coca Coli, ze szkła o zielonkawym odcieniu, datowane na lata 1944-45. Po wojnie była to rzecz nie do kupienia w Gdańsku, więc najpewniej przypłynęła na amerykańskich statkach, które dostarczały do Polski dary UNRRY. Kilka takich butelek, szczęśliwie zachowanych w całości, miałem do niedawna (patrz zdjęcie), ale kilka lat temu podarowałem je znajomym.
Innego razu natrafiliśmy na wyglądającą na bardzo starą ilustrowaną książkę w którymś z azjatyckich języków. Jej papier rozpadał się w rękach. By wyjaśnić jej przeznaczenie, wraz z kolegą udaliśmy się do chińskiego konsulatu przy al. Grunwaldzkiej, którego pracownik po dokładnym obejrzeniu publikacji oznajmił nam, że jest to stary japoński słownik.
Dopiero teraz sobie uświadamiam, koło jakiego skarbca mieszkaliśmy…”
Poniżej fotografie kilku takich znalezisk, nadesłane przez Kamila:
W 2008 roku zlikwidowano ogródki działkowe i zniwelowano kopiec – w tym miejscu powstał „bursztynowy” stadion na mistrzostwa w piłce nożnej Euro 2012.
Pamiętacie tę górkę? Wygrzebaliście z niej cokolwiek? Podzielcie się opowieścią w komentarzu pod tekstem 🙂