Prezentowane przeze mnie jakiś czas temu zdjęcie dawnej ul. Gospody sprzed powstania Osiedla Żabianka (przypominam je wyżej) zachęciło do wspomnień i opisu panią Lidię Kalkowską. Bardzo dziękuję panu Radkowi Kalkowskiemu za pomoc w spisaniu poniższego:
W tym domu przy ul. Gospody (1) na parterze mieszkali państwo Szulist. Mieli syna i chyba sześć córek. To byli wspaniali ludzie. Mieli krowę, kury i kaczki. Mlekiem dzielili się z sąsiadami. Pan Szulist miał hodowlę egzotycznych kur. To było jego hobby. Nad nimi mieszkali Państwo Werner – też liczna rodzina. Pan Werner był stolarzem, jak mój tata. Z kolei w tym domku (2) mieszkali państwo Siniawscy. Za ich domkiem był sad owocowy. Latem spędzaliśmy tam najwięcej czasu – na zabawie. Państwo Siniawscy wyprowadzili się ze starej Żabianki jako pierwsi. Ich dom na tym zdjęciu jest już niezamieszkany. W narożnikowym domku po lewej stronie (3), od ulicy mieszkali państwo Binczak (on był milicjantem), a od podwórza – państwo Mejerowie. Mieli troje uroczych dzieci, które, kiedy gdzieś wychodzili, czasami pilnowałam. Pomiędzy ich domem a naszym widać latarnię (strzałka). Pamiętam, że ona bardziej oświetlała pole niż ulicę Gdyńską.
Mój dom to ten, który widać z tyłu (4). Był piętrowy. Moimi sąsiadami byli p. Czyżewscy. Potem zamieszkali w klatce B przy Subisława 31, więc nadal byliśmy sąsiadami. Natomiast górę budynku oraz cały jego tył zajmował p. inż. Henryk Giełdzik z rodziną. Mieli wielki ogród z oczkiem wodnym i chyba fontannę. Były tam piękne ławeczki ogrodowe i kwiaty. Jego córka Hanna wraz z harcerzami organizowała dla miejscowych dzieciaków różne imprezy w swoim ogrodzie i pobliskim lasku. Raz na dzień dziecka zrobili nam piękne kostiumy i zabrali na polanę przed muszlą koncertową przy ul. Polanki w Oliwie. Zabawa trwała cały dzień. Były ciasteczka, oranżada, harcerze grali nam do tańca na gitarach. Miło to wspominam.
A ten długi barak (5) powstał gdy zaczęli budować Osiedle Wejhera. Trzymali tam sprzęt budowlany, itp. Chłopacy ze szkół budowlanych i robotnicy mieli tam też swoje szatnie.
Nasze zabawy w dzieciństwie odbywały się również w pobliskim lasku. Był w nim bunkier z czasów wojny. Długi korytarz rozwidlał się na dwa pomieszczenia. Pełno w nim było łusek z karabinów. Po jednej stronie ul. Gdyńskiej na całej jej długości była skarpa. To w niej chłopaki znajdowali czaszki i jakieś kości. Były przysypane ziemią, ale dość płytko. Przy niektórych leżały niemieckie hełmy. Chłopaki straszyli nas, dziewczyny, tymi kośćmi. Pewnego razu przyjechał samochód wojskowy i wszystko zabrano. Teren został uprzątnięty.
2 thoughts on “Dzieciństwo na starej Żabiance (wspomnienie Lidii Kalkowskiej, z d. Jankowskiej)”