O tym, że wrzeszczańskie podwórka kryją niejedną niespodziankę, pisałem 5 lat temu, przy okazji „odkrycia” domu ogrodnika na posesji nieistniejącej dziś willi następcy niemieckiego tronu. Nie zdziwiło mnie zatem zupełnie, gdy jakiś czas temu natknąłem się na ten obiekt na podwórku kamienic stojących przy skrzyżowaniu ulic Do Studzienki i Matejki:
Co mnie zdziwiło natomiast, to fantastyczny stan, w jakim znajduje się budynek. Postanowiłem więc przyjrzeć mu się bliżej i oto, co udało mi się ustalić – z pomocą części z moich Czytelników 😉
Ceglany budynek był stajnią i wozownią, przynależącą do kamienicy przy ul. Matejki 23 (wówczas Johannistal). Ów fragment zabudowy – tj. ówczesne numery 4, 5a, 5b i 5c (obecnie 20-24) – powstał około połowy lat 90. XIX wieku. Inwestorem był wysoki urzędnik kolejowy nazwiskiem Kunath, który zresztą mieszkał we Wrzeszczu, w kamienicy przy dzisiejszej ul. Ludwika Waryńskiego 43. Po wybudowaniu kamienic zaniechał pracy zawodowej i rozkoszował się życiem rentiera.
Do ulokowanej na podwórzu wozowni prowadziło przejście w klatce kamienicy nr 23, zachowane do dziś:
Jak widzicie, jest szeroko (drzwi są składane) i wysoko, bez problemu zmieści się tu koń z bryczką (pamiętajcie, że przed wojną w sąsiedniej kamienicy, oznaczonej nr. 24, nie było przelotu; budynek, który stoi tam dziś, został postawiony w miejsce zrujnowanej podczas wojny kamienicy – oddano go do użytku w listopadzie 1961 roku).
Zapewne obiekt zmienił przeznaczenie jeszcze w okresie przedwojennym, wraz z rosnącą popularnością automobili i malejącą popularnością powozów konnych. Funkcję w pełni mieszkalną uzyskał najpewniej dopiero w 1945 roku, wraz z zakończeniem II wojny światowej, wydaleniem niemieckich mieszkańców Gdańska za Odrę i przybyciem polskich osadników. Wtedy każda przestrzeń mieszkalna była na wagę złota. Najprawdopodobniej wtedy zamurowano bramę do budynku (ślad po niej jest doskonale widoczny w elewacji) oraz wybito okno na poddaszu.
Od 1960 roku budynek jest w rękach rodziny jej obecnego właściciela, który zresztą się w nim wychował. Ów w ostatniej dekadzie odnowił elewację, ostatnio zaś dokonał podziału funkcjonalnego na dwa lokale, tworząc oddzielne wejście na piętro w ścianie wschodniej.
We wspomnieniach jego ś.p. ojca, który mieszkał w opisywanym budynku przez ponad pół wieku, czytamy m.in.:
„[Na mieszkanie w dawnej stajni składały się] dwa duże pokoje, w tym pierwszy przejściowy, kuchnia, łazienka i korytarz. Ogrzewanie stanowiły dwa piece kaflowe w pokojach i nieduży przenośny piec kaflowy w łazience, z którego spaliny odprowadzała do komina kuchennego blaszana rura. Kuchnie ogrzewał typowy piec kuchenny, przykryty metalową płytą z trzema otworami, zamykanymi tzw. fajerkami. (…) Dużą przestrzeń zajmował niezabudowany strych, przykryty częściowo dachem mansardowym, a częściowo dachem o nieznacznym spadku. Na strych prowadziły schody z zewnątrz od strony północnej, a wejście na nie strzegły normalne, zamykane na klucz drzwi. Jak się później dowiedzieliśmy, budynek ten miał pierwotnie zupełnie inne przeznaczenie. Wybudowany na przełomie XIX i XX wieku służył jako wozownia i stajnia, a strych był magazynem paszy dla koni. (…) Gdy kilka lat później wymieniałem podłogę, to ukazała się posadzka z czerwonej cegły, ułożona na sztorc, z lekkim skłonem z obu stron, do rowka w środkowej części, oprowadzającego ścieki i nieczystości na zewnątrz, a na cegłach widoczny odcisk kopyt końskich.”
Przyznam, że jestem pod wrażeniem tego budyneczku. Po pierwsze dlatego, że się zachował do dziś i jest świetną pamiątką architektury użytkowej końca XIX wieku. Po drugie: nie jest dziś ruiną, albo co gorsza: oklejoną styropianem budą, lecz cieszącą oko perełką. Właścicielowi, który przywrócił jej świetność, należą się brawa, a jej samej – oglądanie. Jak będziecie przechodzili w tamtej okolicy, zajrzyjcie na chwilę na to podwórko – warto 🙂
Warto również zobaczyć ciekawy materiał dotyczący XIX w https://cyfrowa.tvp.pl/video/historia-dawna,sejm,58752982 . Na pewno wam się spodoba