Streetwaves 2014 czyli kosmici w Dolnym Wrzeszczu

Za nami weekend „pełen działań artystycznych w nietypowych miejscach i zaułkach Dolnego Wrzeszcza i Wyspy Sobieszewskiej”. Kolejna edycja plenerowej imprezy Streetwaves zawitała w sobotę do mojej dzielnicy. Szum wokół tego był spory i w ogóle miało być super-fajnie, toteż w sobotnie południe wybrałem się do Parku Kuźniczki.

kuzniczki-streetwaves-2

Mimo utrudnionego dojścia (zamknięty tunel dla pieszych przy dworcu, zamknięta ul. Kilińskiego, trwająca przebudowa pobliskiego odcinka ul. Wajdeloty) i głośnej pracy maszyn budowlanych na terenie dawnego browaru, ludzi przyszło sporo i z atrakcji korzystali w najlepsze. A tych było całkiem sporo: „Kolektyw Samo Dobro zaprasza na Spóźnione Śniadanie (5 zł/talerz); „Dog’s comfort zone, czyli kuźnia zdrowia, smaku i urody dla twojego psa” / piknik dla psów i opiekunów: psia kosmetyczka, behawiorystka, psie ciastka i warsztaty; Katka Blajchert / „Ciach Fryzjer” / przenośny zakład fryzjerski; iVintage / winylowa potańcówka dla dzieci, warsztaty technik miksowania, loopowania i skreczowania”.

kuzniczki-streetwaves-1

Że zapytam po staropolsku: what the fuck?!

Widok tłumu ludzi spędzającego sobotę w dolnowrzeszczańskim parku to dla moich oczu w istocie widok wspaniały. Rozglądając się jednak uważnie niewielu zobaczyłem „lokalsów” – czyli zwykłych rodzin z dziećmi, emerytów, normalnej, podwórkowej młodzieży. Miejscowi pochowali się i zapewne mieli niezły wytrzeszcz widząc, że w Dolnym Wrzeszczu wylądowali kosmici. Na piknik w Parku Kuźniczki ściągnęli bowiem zewsząd młodzi-aspirujący oraz hipsterzy.

Czy to ma być poważna oferta władz miasta dla mieszkańców zaniedbanych dzielnic? Dlaczego z publicznych pieniędzy robi się imprezę pod bardzo ściśle określonego odbiorcę, który za kulturę – oraz kawę za 14 zł – jest w stanie płacić, a nie robi się nic dla odbiorcy, który ledwie jest w stanie opłacić rachunki? Fakt, nie byłem na pozostałych imprezach, odbywających się w godzinach popołudniowych w dzielnicy, ale domyślam się, że klimat był podobny do opisanego wyżej. Zresztą późnym wieczorem mieszkańcy ul. Wajdeloty mieli dosyć zakłócania ciszy nocnej i wezwali policję, co chyba jest wystarczająco wymowne.

Na marginesie powyższych wątpliwości: obawiam się, że hipsterstwo niebawem ściągnie do Dolnego Wrzeszcza i zdominuje rewitalizowaną ul. Wajdeloty wraz z przyległościami. Zapowiedź tego już mamy: koło Pizzeri Ósemka od jesieni ubiegłego roku działa wegańskie Avocado, zaś przy pobliskim rondzie łączącym ul. Wajdeloty z ulicami Aldony oraz Danusi powstaje klub Kurhaus – obawiam się, że w przybytku spotkamy głównie brodatych chłopców przesiadujących latem w zimowych czapkach oraz młode panie, lubujące się w biżuterii z filcu.

Żebyście mnie źle nie zrozumieli: dobrze jest zobaczyć, jak w Dolnym Wrzeszczu coś się dzieje, a po ulicach snuje się nie tylko żulerka. Czy jednak jednorazowe imprezy, nie kierowane nawet do mieszkańców, są w stanie zmienić cokolwiek?

Abstrahując od powyższego, chciałem odnotować kilka istotnych zmian w tej części dzielnicy:

  • Centrum Kuźniczki (jak dobrze, że nie Kuźniczki Center, ani nie Kuźniczki Shopping Mall!) jest już chyba na ukończeniu – prawie gotowy jest nawet podjazd i parking przed budynkiem:

centrum-kuzniczki-1 centrum-kuzniczki-2

  • Na gotowych wygląda część budynków mieszkalnych na nowym osiedlu, powstającym na dawnym terenie wrzeszczańskiego browaru. Trwają prace przy korycie Strzyży, przy okazji dokopano się chyba do jakichś piwnic…

browar-kuzniczki-osiedle-1 browar-kuzniczki-osiedle-2 browar-kuzniczki-piwnice

Ciekawe kiedy zacznie się rewitalizacja zachowanych zabudowań przemysłowych? Bo to jej jestem najbardziej ciekaw…

  • CH Metropolia (fuj!) wystaje już kawał ponad ziemią:

centrum-metropolia

Lęk i trwoga narastają…

4 komentarze na temat “Streetwaves 2014 czyli kosmici w Dolnym Wrzeszczu

  1. Kuźniczki Shopping Mall! Padłam 🙂

    Jeśli chodzi o imprezę to też mam mieszane uczucia… Z jednej strony naprawdę miło, że coś się dzieje. Z drugiej strony, te nocne hałasy można było sobie darować, szczególnie że, jak mówisz, impreza raczej nie była skierowana do „tubylców”. Mieszkam ponad 10 minut pieszo od tego miejsca, a też miałam serdecznie dość łupania z oddali.
    Biorąc pod uwagę raczej spokojny charakter dzielnicy (pomijając akademiki i juwenalia) wpychanie niezainteresowanym imprezy pod okno powinno być mocno, mocno przemyślane.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *