Za nami weekend „pełen działań artystycznych w nietypowych miejscach i zaułkach Dolnego Wrzeszcza i Wyspy Sobieszewskiej”. Kolejna edycja plenerowej imprezy Streetwaves zawitała w sobotę do mojej dzielnicy. Szum wokół tego był spory i w ogóle miało być super-fajnie, toteż w sobotnie południe wybrałem się do Parku Kuźniczki.
Mimo utrudnionego dojścia (zamknięty tunel dla pieszych przy dworcu, zamknięta ul. Kilińskiego, trwająca przebudowa pobliskiego odcinka ul. Wajdeloty) i głośnej pracy maszyn budowlanych na terenie dawnego browaru, ludzi przyszło sporo i z atrakcji korzystali w najlepsze. A tych było całkiem sporo: „Kolektyw Samo Dobro zaprasza na Spóźnione Śniadanie (5 zł/talerz); „Dog’s comfort zone, czyli kuźnia zdrowia, smaku i urody dla twojego psa” / piknik dla psów i opiekunów: psia kosmetyczka, behawiorystka, psie ciastka i warsztaty; Katka Blajchert / „Ciach Fryzjer” / przenośny zakład fryzjerski; iVintage / winylowa potańcówka dla dzieci, warsztaty technik miksowania, loopowania i skreczowania”.
Że zapytam po staropolsku: what the fuck?!
Widok tłumu ludzi spędzającego sobotę w dolnowrzeszczańskim parku to dla moich oczu w istocie widok wspaniały. Rozglądając się jednak uważnie niewielu zobaczyłem „lokalsów” – czyli zwykłych rodzin z dziećmi, emerytów, normalnej, podwórkowej młodzieży. Miejscowi pochowali się i zapewne mieli niezły wytrzeszcz widząc, że w Dolnym Wrzeszczu wylądowali kosmici. Na piknik w Parku Kuźniczki ściągnęli bowiem zewsząd młodzi-aspirujący oraz hipsterzy.
Czy to ma być poważna oferta władz miasta dla mieszkańców zaniedbanych dzielnic? Dlaczego z publicznych pieniędzy robi się imprezę pod bardzo ściśle określonego odbiorcę, który za kulturę – oraz kawę za 14 zł – jest w stanie płacić, a nie robi się nic dla odbiorcy, który ledwie jest w stanie opłacić rachunki? Fakt, nie byłem na pozostałych imprezach, odbywających się w godzinach popołudniowych w dzielnicy, ale domyślam się, że klimat był podobny do opisanego wyżej. Zresztą późnym wieczorem mieszkańcy ul. Wajdeloty mieli dosyć zakłócania ciszy nocnej i wezwali policję, co chyba jest wystarczająco wymowne.
Na marginesie powyższych wątpliwości: obawiam się, że hipsterstwo niebawem ściągnie do Dolnego Wrzeszcza i zdominuje rewitalizowaną ul. Wajdeloty wraz z przyległościami. Zapowiedź tego już mamy: koło Pizzeri Ósemka od jesieni ubiegłego roku działa wegańskie Avocado, zaś przy pobliskim rondzie łączącym ul. Wajdeloty z ulicami Aldony oraz Danusi powstaje klub Kurhaus – obawiam się, że w przybytku spotkamy głównie brodatych chłopców przesiadujących latem w zimowych czapkach oraz młode panie, lubujące się w biżuterii z filcu.
Żebyście mnie źle nie zrozumieli: dobrze jest zobaczyć, jak w Dolnym Wrzeszczu coś się dzieje, a po ulicach snuje się nie tylko żulerka. Czy jednak jednorazowe imprezy, nie kierowane nawet do mieszkańców, są w stanie zmienić cokolwiek?
Abstrahując od powyższego, chciałem odnotować kilka istotnych zmian w tej części dzielnicy:
- Centrum Kuźniczki (jak dobrze, że nie Kuźniczki Center, ani nie Kuźniczki Shopping Mall!) jest już chyba na ukończeniu – prawie gotowy jest nawet podjazd i parking przed budynkiem:
- Na gotowych wygląda część budynków mieszkalnych na nowym osiedlu, powstającym na dawnym terenie wrzeszczańskiego browaru. Trwają prace przy korycie Strzyży, przy okazji dokopano się chyba do jakichś piwnic…
Ciekawe kiedy zacznie się rewitalizacja zachowanych zabudowań przemysłowych? Bo to jej jestem najbardziej ciekaw…
- CH Metropolia (fuj!) wystaje już kawał ponad ziemią:
Lęk i trwoga narastają…
Kuźniczki Shopping Mall! Padłam 🙂
Jeśli chodzi o imprezę to też mam mieszane uczucia… Z jednej strony naprawdę miło, że coś się dzieje. Z drugiej strony, te nocne hałasy można było sobie darować, szczególnie że, jak mówisz, impreza raczej nie była skierowana do „tubylców”. Mieszkam ponad 10 minut pieszo od tego miejsca, a też miałam serdecznie dość łupania z oddali.
Biorąc pod uwagę raczej spokojny charakter dzielnicy (pomijając akademiki i juwenalia) wpychanie niezainteresowanym imprezy pod okno powinno być mocno, mocno przemyślane.
Cieszę się, że myślimy podobnie 🙂
PS. Fajny ten Twój okołorowerowy blog 😉
Z tego wszystkiego to chyba tylko Centrum Kuźniczki ma u mnie plusa, reszta jakoś mnie brzydzi.
„Brzydzi” – bardzo trafne słowo! 🙂